Foto: maratony24.pl
Adam Ogrodniczek startując w barwach TRAILteamu w Maratonie Beskidy zajął 10. miejsce w kategorii M30. Tak wspomina ten ciekawy bieg:
Moje jesienne starty miałem zaplanowane z dużym wyprzedzeniem. Maraton w Poznaniu, a miesiąc później Maraton Beskidy, który miał być jednocześnie zamknięciem sezonu. Jednak po Poznaniu wiedziałem, że wynik tam uzyskany nie da mi spokoju przez całą zimę. Tak więc za namową kolegi zdecydowałem sie na jeszcze jedna próbę — Maraton Manaslu z Biegowej Korony Himalajów w Katowicach. Atestowana trasa i bliskość biegu sprawiły, ze obawy przebiegnięcia 3 maratonów w okresie 4 tygodni zostały odłożone na bok. W pierwszym etapie plan ten przyniósł sukces. Wynik z Katowic ukoił sportową zadrę z przed dwóch tygodni i zostało tyko zbieranie sił na góry.
Z Maratonem Beskidzkim pierwszy kontakt miałem 2 lata wcześniej, kiedy biegłem 18 kilometrowy Cross, który był częścią Mitingu Biegowego. Meta była wspólna i oglądając finiszujących maratończyków wiedziałem, że wkrótce wrócę by zmierzyć się z dystansem 42km.
Mimo, że listopad mamy wyjątkowo ciepły, sobotni ranek przywitał nas przymrozkiem i białą szacią pokrywającą drzewa, ale również słońcem. Ja zdecydowałem się na wariant z długim rękawem i z uznaniem patrzyłem na klubowego kolegę z TRAILteam, Pawła, który ubrał się w sposób, jaki ja z reguły stosuję w miesiące wakacyjne. (Jak sie potem okazało Pawłowi na trasie było ciągle gorąco i kiedy to ja na punktach odżywczych sięgając po wodę starałem się ja wypić, Paweł schładzał się wylewając cały kubek na głowę:).
Trasa maratonu, pomimo, że górska poprowadzona jest w znacznej mierze drogami asfaltowymi. Biorąc pod uwagę gorliwość, z jaką szlaki górskie wylewa się asfaltem, zakładam, że za kilka lat będzie można swobodnie wejść na Skrzyczne i nie ubrudzić sobie butów błotem. Na Skrzycznem był półmetek biegu jak i najwyżej położony jego punkt. Do tego miejsca biegłem w grupie kilku zawodników, z którymi to naprzemian sie mijaliśmy. Do tego miejsca miało być trudno, a potem łatwiej. Przynajmniej takie były założenia. Trasa jest bardzo widowiskowa, jednocześnie nachylenie jest nie na tyle duże, aby zmusić zawodników do tylko marszu. Natomiast, kiedy już się idzie, można podziwiać panoramę jednego z ładniejszych kawałków Beskidów. Zaraz za szczytem rozpoczął się długi, kilkukilometrowy zbieg. Osobiście lubię to, czego wielu zawodników biegających po górach nie lubi — uwielbiam zbiegać. Tym razem natomiast miałem pewne obawy — w obu nogach coś mnie bolało po poprzednich startach. Ten stan trwał do momentu, gdy pierwszy zawodnik wręcz przefrunął obok mnie i zaczął się szybko oddalać. Pochyliłem sie do przodu wydłużyłem krok i w szybkim tempie zacząłem biec wyprzedzając kolejnych zawodników, biegnących bądź maszerujących z kijkami. Tym razem nie było juz czasu na oglądanie krajobrazu. Cała uwagę skupiłem na miejscu, w którym miałem postawić kolejny krok. Jak wcześniej napisałem, wydawało mi sie, ze druga część trasy będzie łatwiejsza. I była. Z jednym wyjątkiem. Została Golgota Beskidów. Szczyt, przez który należy przebiec w drodze na metę. Rozpoczęło się kolejne pięcie w górę. I znów znalazł sie towarzysz niedoli, który to naprzemian wyprzedzał mnie, po czym bywał przez mnie wyminięty. Tak do samej góry. Tam na chwile straciłem go z oczu i zobaczyłem ponownie kilometr przed metą. Starałem się go bez skutku dogonić, natomiast udało się tuz przed meta minąć osobę, która z takim impetem wyminęła mnie na szycie i w efekcie zmusiła do szybszego biegu. Uzyskany czas 4 h i 3 minuty na tej trasie przed biegiem brałbym w ciemno.
Bieg, który w poprzednich 2 latach był dwukrotnie nagradzany potwierdził swój wysoki poziom i tym razem. Dla wszystkich, którzy kochają bieganie po górach i nie chcą kończyć sezonu w październiku jest to doskonała okazja. A z własnego doświadczenia wiem jedno. Organizatorzy oprócz świetnie oznaczonej trasy mają patent na pogodę — ta jest tutaj zawsze doskonała pozwalając podziwiać Beskidy jesienią.
Korzystając z okazji zapraszamy też na relację z zawodów przygotowaną przez Organizatorów biegu: http://www.maratonbeskidy.pl/relacja%202011.html