DYNAFIT GOES SUMMER — THE RACE

 

W ostat­ni week­end czer­w­ca miałem zaszczyt reprezen­tować Pol­skę w trze­ciej edy­cji prestiżowych zawodów DYNAFIT GOES SUMMER – THE RACE odby­wa­ją­cych się w rejonie lodow­ca Dachstein. Ta niecodzi­en­na impreza ma bard­zo specy­ficzną for­mułę łącząc 3 typowo górskie dyscy­pliny wytrzy­małoś­ciowe : mtb , bieg w sty­lu alpe­jskim (pod górę)  i skitury.

Poranek w dniu star­tu przy­witał nas piekną pogodą i nieste­ty wysoką tem­per­aturą. +25 stC o 7:00 rano na wysokoś­ci 1800m npm oznacza­ło jed­no – żar z nie­ba będzie się lał. Start o 11:00! Po poran­nej odpraw­ie i przy­go­towa­niu przepaków udałem się do urokli­wego Schlad­ming na start.

Start hon­orowy — pier­wszy kilo­metr pokon­al­iśmy za wozem pol­i­cyjnym prze­jeżdza­jąc przez cen­trum mias­ta. Po opuszcze­niu miastecz­ka usłyszeliśmy wys­trzał pis­to­le­tu star­towego i skierowano nas na drogę szutrową – zaczęło się prawdzi­we ści­ganie! Trasa tak ułożona aby wycis­nąć z nas maxa — 21 kilo­metrów i 1300 metrów przewyższenia w tere­nie, po lesie, szu­tra­ch, w palą­cym słońcu. Dla kilku osób to było za dużo i nie dojechali do koń­ca, a to dopiero I etap. Po praw­ie 1,30 h dotarłem do przepaku. Zostaw­iłem row­er, prze­brałem buty, założyłem ple­cak, do którego miałem przyp­ięte nar­ty z buta­mi i dalej w las odra­bi­ać straty… II etap to 4 km biegu i 400 metrów przewyższenia.

Początek płasko wśród kosów­ki, dalej zakosy aż do złomisk skalnych i stro­mo, coraz stro­miej. Po drodze mijam kilku rywali, zaciskam pięś­ci i dalej do przo­du. Po 25 min­u­tach docier­am do czoła lodow­ca – naresz­cie narty!!!

III etap — ski­tu­ry! :) 900 metrów przewyższenia na 3 km zapowiadało strome pode­jś­cie i tak dokład­nie było. Po pier­wszych płas­kich metra­ch dochodzil­iśmy do wielkiego żle­bu, którym zakosa­mi wychodzil­iśmy na grań na 3000m npm. Tam musieliśmy użyć lonży – rozpoczęła się wal­ka na via fer­ra­cie. Po poko­na­niu 200 metrowego odcin­ka grani, prze­traw­er­sowa­niu żle­bu, wes­zliśmy do tunelu, na końcu którego zna­j­dowała się 30 metrowa dra­bi­na wiodą­ca w dół i w ten sposób  znaleźliśmy się na lodow­cu Dachstein. Spod dra­biny 500 metrów zjaz­du na fokach i ostat­nie 500 metrów pod góre do stacji kole­j­ki na 2700 m npm. Fin­isz zaprawdę królews­ki w szpależe ludzi i fotore­porterów. Po 2h54min naresz­cie (a może już?) meta… Po krótkiej regen­er­acji udal­iśmy się kole­jką w dół do hotelu gdzie odbyło się pas­ta par­ty i roz­dane zostały fajne nagrody.

Zawody ukończyłem na 11 miejs­cu co uważam za ogrom­ny sukces.

 

Zdję­cia: Marek Kowal­s­ki i Piotr Kosmala

%d bloggers like this: