Mając coraz więcej do czynienia z GPSami i spędzając ostatnio sporo czasu na treningach pływackich, zastanawiałam się co wskazuje takie urządzenie w wodzie. Zwłaszcza gdy płyniemy kraulem, warunki pomiaru położenia czy prędkości wydają się dla zegarka szczególnie trudne.
Temperatura wody w otwartym akwenie zachęcała do założenia pianki. Jeszcze czepek, okularki, SUUNTO AMBIT na rękę i w drogę…
Pomiar długości certyfikowany, choć oczywiście trudno zagwarantować, że będę płynąć po idealnie prostym torze. Starałam się jednak to realizować :)
Zegarek nie ma w opcjach pływania więc wybrałam “inne sporty”
W planach miałam 1500 metrów. Zebrałam 3 oddzielne tracki — najpierw dla 500m, następnie dla kolejnych 250m i 750m.


Trening uznałam za udany (tego dnia robiłam zakładkę z bieganiem), jednak to co zobaczyłam po wczytaniu GPXów mocno mnie zdziwiło. Zakosami może i płynęłam, ale na tym 1,5km na pewno nie wychodziłam z wody :)
500 metrów
Zobacz cały szlak Test Suunto Ambit — pływanie — first 500m
Wykres prędkości raczej trudno uznać za zgodny z prawdą:
250 metrów
Zobacz cały szlak Test Suunto Ambit — pływanie — second 250m
Wykres prędkości — jak poprzednio:
750 metrów
Zobacz cały szlak Test Suunto Ambit — pływanie — third 750m
Zanotowana prędkość znowu raczej niezgodna z rzeczywistością:
GPXy wstawione do serwisu Garmina czy Suunto pokazują podobne “zakosy”. Zmierzone odległości w GarminConnect i Trail.pl są takie same, ale niestety zdecydowanie większe od tych realnie pokonanych. Suunto ma najwidoczniej wbudowane algorytmy korygujące zmierzony dystans. Mimo ów zakosów i tak zmiennych odczytów prędkości, Movescount podaje odpowiednio: dla “500m” — 0.49km, dla “250m” — 0.25km, dla “750m” — 0.79km.
Następnym razem przetestuję w wodzie Garmina 610.
Foto: Piotr Kosmala