Punktualnie o 4:00 rano w sobotę zespoły wyruszyły na krótki etap rowerowy. Mieli za zadanie dojechać na zasadnicze miejsce startu zawodów w dolinie u podnóża Mont Pelvoux. Limit czasu nie był wyśrubowany, ale i tak wiele ekip przykładało się do pedałowania — sprzyjała temu niska temperatura. Wydaje się, że właśnie ona może mieć duży wpływ na rywalizację. Zapowiadane są upały w ciągu dnia, w nocy (nawet na 1000m npm) temperatura może zbliżać się do zera.
O 6:00 start skróconego etapu treku wysokogórskiego. Z uwagi na bardzo silny wiatr i trudne warunki na lodowcu, jeden długi etap zastąpiono dwoma krótszymi. W efekcie na początku rajdu zawodnicy będą musieli pokonać podobny dystans przy nieco większym przewyższeniu, jednak nie będą wspinać się tak wysoko jak było to początkowo planowane. Pierwsi na trasę wyruszyli zwycięzcy piątkowego prologu. Kolejni — w 30 sekundowym interwale. Dopiero tuż po starcie zespoły otrzymywały komplet map na pierwszą część zawodów. Kilka ekip zapłaciło pierwszym błędem nawigacyjnym zbyt pochopnie wybrany wariant na pierwszy PK.
Etap był przewidziany na min. 7 godzin i 30 min, jednak wiele zespołów (w tym również nasz) skończyły go dobrą godzinę wcześniej. Organizator nie zezwalał na start na kolejny etap przed 13:30 więc po chwili odpoczynku wyścig zaczął się od nowa. Najpierw krótki etap rowerowy, po którym druga część trekkingu wysokogórskiego.
Naszym zawodnikom humory dopisują. W górach bardzo się podobało, mimo niebezpiecznych sytuacji ze spadającymi kamieniami. Na drugim rowerze Maciek M. złapał gumę. Skomplikowany i surowy regulamin zawodów utrudnia swobodną komunikację z zespołem. Do tego jedynie akredytowani fotografowie mają możliwość poruszać się swobodnie po trasie — nam pozostają mało ciekawe ujęcia z przepaków :(
Live tracking na stronie organizatora: http://live.raidinfrance.com/live-tracking/
Leaderboard: http://live.raidinfrance.com/leaderboard/