W niedzielę, jak zwykle ZTC.PL jeździło szybkimi rowerami po okolicach Żyrardowa.
21 kwietnia odbyła się 1 edycja zawodów koleżeńskich Szosomannia. Wyścigi odbywają się przy otwartym ruchu na zasadzie “umawiamy się, że się ścigamy”, więc należy szczególnie uważać kiedy jedzie się w bandzie 50 kolarzy, z których większość, włączając w to autora, nie potrafi jeździć w tak dużej grupie.
Zdecydowałem się na udział przy okazji treningu kolarskiego, który miałem zaplanowany na ten dzień. Dojechałem sobie spokojnym tempem 34 km na start, większość zawodników wozami technicznymi. Szczerze mówiąc, spodziewałem się mocniejszego akcentu od początku wyścigu. Tempo mierne, luźne gadki — jak zawodowcy w Proturze… Nawet gdy profi zawodnicy uciekli, nikomu nie chciało się ich gonić. Po kilku próbach ucieczek, w które próbowałem się załapać tętno mocno mi podskoczyło. Ponowna ucieczka młodych zawodników z klubu z Grodziska Maz. skłoniła mnie do rozpędzenia peletonu, ale znowu nikt nie chciał gonić. Dopiero pod koniec wyścigu zaczęło się szarpanie pod każdą górkę, które nazywam “wiaduktami”, ale są długie, niezbyt strome i niezbyt wielkie — dla mnie jednak bardzo męczące. Nie pamiętam ile razy się naszarpałem, żeby utrzymać czołówkę pogoni, przypaliło mnie na pewno 4 razy, a na koniec podjazdu do mety moje tętno wskoczyło na 95%. Ścigali się jakby o zwycięstwo w tych zawodach “koleżeńskich”. Spróbowałem 1 km przed metą dogonić kolejną ucieczkę, ale szybko opadłem z sił. Dogonili mnie za to kolejni ścigający i załapałem się na ich koło, co mnie mocno zdziwiło bo opadłem już całkowicie z sił. Mimo wszytko miał być mocny akcent więc napiąłem się i udało mi się nawet wyprzedzić tuż przed metą 3 czy 4 kolarzy.
Jeździć takich wyścigów nie potrafię — zerowe doświadczenie — człowiek uczy się całe życie. Trasa miała 56 km na 2 pętlach, Suunto t6 zliczył 280 m podjazdów! Prędkości nie mierzyłem bo nie miałem licznika. W sumie niezły trening — 124 km, pierwsza “setka” i pierwsze 4 godziny w siodle w tym sezonie, 480 m w pionie — to jak na płaskie jak stół Mazowsze niezłe osiągnięcie.